sobota, 30 kwietnia 2011

Drutowanie

Muszę przyznać, że druty nie takie straszne na jakie wyglądają, a włóczka wcale się nie pląta w gordyjskie supły, ale pięknie układa w różne faktury - w zależności od tego, gdzie i jak ją drut poprowadzi.
Dziś podsumowanie drutowej przygody, które zaowocowało ukończonymi 5 kwadracikami pledowymi.

Kwadracik 1 - zmora z tym sercem do wyhaftowania - zamiast pięknego ściegu jawi się śliczny ścieg, ale iście chirurgiczny nadający się idealnie do cerowania ludzi. W ogóle nie mogę rozszyfrować instrukcji, co autor miał na myśli. Na razie zostawiam tak, a chyba pójdę na tłumaczenie do kogoś mądrzejszego....


Kwadracik 2 - to już było bardzo przyjemnie:


Kwadracik 3  - oczywiście do ideału mu daleko, niemniej jednak udało mi się połączyć 2 kolory ze sobą. Nie obyło się bez zaplątania włóczkowego kilkakrotnie i mieszania się drutów, ale z efektu końcowego dumna jestem :)




Kwadracik 4 - super przyjemne tworzenie jak i wykończenie, bo trudno, żebym krzyżyka porządnie nie umiała wyhaftować - pfff...




Kwadracik 5  - cud-miód, fantastycznie się dziergało, na koniec sama sobie zafundowałam owację na stojąco - a co, trzeba się cenić :).




Drutowo to już koniec, czekam z niecierpliwością na kolejne numery i wyzwania.


A teraz fotka dedykowana specjalnie dla Safrin - mój ostatni gastronomiczny wyczyn :). Piszę wyczyn, bo tak naprawdę gotować zaczęłam całkiem niedawno i dopiero odkrywam uroki kuchenne. Do niedawna bardzo standardowo - woda na herbatę + jajecznica. Od niedawna próbuję jednak sił i trudy się opłacają, jeszcze nie wyszło mi nic paskudnego, albo niezjadliwego. A gotuję przede wszystkim rzeczy szybkie i proste - więc jakbyś miała chęć, chętnie podeślę jakiś przepisik :).


Oto mój kurczak z ananasem w sosie curry, podany z brązowym ryżem:




Oj smaczny był.....

wtorek, 26 kwietnia 2011

Nie, że nic nie robię.....

Bo robię, ale w tempie ślimaczka - to ostatnio moje ulubione :).
Już chwilkę temu Marta obwieściła światu nasz niecny plan - szycie (w tempie właśnie ślimaczkowym) A Dictionary of Bras. Ja na razie mam obsuw czasowy wynikający z absolutnego braku większego kawałka kanwy - został mi w nadmiarze zapas kanwy w serduszka, a ona ni z ząb tu nie pasuje.
W oczekiwaniu na moją kanwę robię obrazek "Blessings"  - na kanwie w serduszka, a jakże :).
Ma on już przeznaczenie - dla mojej przyjaciółki Beatki. Nie jest skomplikowany, a urzekł mnie w nim napis - "when I count my blessings I always count you twice" - co w wolnym tłumaczeniu można oddać na: kiedy liczę moje błogosławieństwa, Ciebie zawsze liczę podwójnie. Bardzo przyjacielskie motto :).
Na razie hafciku jest tyle:


Kolorki dobierałam w większości sama, żeby pasowały pod te serduszka w tle :). I zbliżenie na dziewoję:


Pozdrawiam wszystkich słonecznie i lecę się wyżywać w kuchni - dziś planuję kurczaka w sosie curry z ananasem i brązowym ryżem. I już na samą myśl mi się żołądek przykleja do kręgosłupa......

środa, 6 kwietnia 2011

Home is....

Bardzo energetyczny obrazek, wiosenno-sielski :). Mam w swoim przepastnym zbiorze wzorków kilka takich domowych, które mówią, że dom tam, gdzie serce albo dom tam, gdzie kot :). Każdy mi się podoba i jak mi życia starczy to je wyszyję.
A dziś "Home is Where the Heart is":



Sam domek:


I pracowita pszczółka:


Od zeszłego czwartku walczę z jakimś wirusem, który się chyba mutuje w trakcie ataku, a że nie mogę łykać żadnych medykamentów oprócz paracetamolu na obniżenie gorączki, walka jest zacięta, ja ledwo żywa i sił na nic nie mam. Ech....Hafcikowo cisza, bo ręce jak i całe ciało chcą tylko wypoczywać w pozycji horyzontalnej - co czynię przez większą część doby :).