poniedziałek, 24 stycznia 2011

Zakochane koteczki

Nic tak nie frustruje jak przymus leżakowania w łóżku.... I to nie można posiadywać, tylko plackiem (najlepiej ziemniaczanym - o matko jakbym zjadła) leżeć - jak mus to mus. I nawet haftować nie można....
Ale jako pisać można i trzeba się z takiej alternatywy cieszyć.
Postanowiłam nie nadawać już pracom przydomków " z archiwum x", bo z moim tempem to ja z tego archiwum nigdy nie wyjdę....
A poniżej kolejne kociaki (moje ulubione) M. Sherry (mojej ulubionej).


Haftowałam na 14 w tłoczone serduszka (moja ulubiona) i muszę przyznać nieskromnie, że z pracy byłam dumna jak paw :). Najważniejsze, że obrazek spodobał się obdarowanym - był prezentem ślubnym.
P.S. Jeszcze innego rodzaju frustracja to taka, jak przeglądając inne blogi hafciarek napotykasz blog z takim samym tłem jak Twój własny, taki wymarzony no i taki.... niepowtarzalny. Najlepszym remedium na takowe bóle jest zmiana tła. Do następnego razu zapewne :)

3 komentarze: