Oj ciężko z czasem dla robótek, generalnie bardzo z czasem ciężko na cokolwiek. Winę za ten stan ponosi zjawisko powszechnie znane jako macierzyństwo - najpiękniejsze z doświadczeń aczkolwiek czasowo mocno ograniczające :).
Ostatnimi czasy udało mi się mały obrazek zrobić - potrzebowałam go na prezent. Tematyka moja ulubiona - kociaki:
Takie kociaki - słodziaki:
Bardzo optymistyczna kolorystyka. W oryginale było 264723956389 french knotów - ja żeby nie paść na serce ograniczyłam się wyłącznie do 4 - kocich oczu :).
Jak już wspomniałam z czasem u mnie cieniutko. Mam krzyżykowy niedobór, bo jak chwilkę czasu człowiek już wygospodaruje to ja po prostu siadam na kanapie i ...siedzę :).
Zaczęłam haftować Koci Kalendarz M. Sherry. Z ręką na sercu zamówiłam pierwszy w życiu kawałek lnu i wzięłam się do pracy. Z wielką radością przyjęłam fakt, że wzór mimo wielu groźnie wyglądających symboli oraz sam materiał stworzyły rewelacyjny duet. Pracę rozpoczęłam od kota październikowego - planowałam, że każdy miesiąc przerobię na pinkeep. I nawet szło mi nieźle. wzorek mnie absolutnie wciągnął aż.... wczoraj niechcący mój kociak miał zbyt bliskie spotkanie z lampką czerwonego - nota bene przepysznego - wina. Mimo akcji ratunkowej kociaka nie udało się uratować....
Było go już tyle.... Szkoda czasu, bezcennego..... W lewym rogu widać kolor lnu właściwy - ecru - reszta obrazka to wino potraktowane odplamiaczem i innymi specyfikami. Chyba następny kot to będzie ten z listopada - kto wie, może zdążę?
Generalnie z pracami jestem na bakier - wymianka kawowa u mnie jeszcze nie dokończona, Słownikowe Staniczki nie ruszone i nie zapowiada się zmiana w najbliższym czasie. Ach i jeszcze sobie przypomniałam o Myszkowym Salu, którego chyba już wszystkie uczestniczki ukończyły, a ja utknęłam na Myszce numer 3....
Cóż trzeba priorytety poustawiać i cieszyć się choćby z najmniejszego osiągnięcia. A czas to ja jeszcze kiedyś będę miała :).